My Actifit Report Card: August 6 2023

Garmin domagał się "nakarmienia" aktywnością, mnie bardzo donośnie wołały góry, skorzystałam więc skrzętnie z okazji, że na weekend dojechał Małżonek, i zaproponowałam zalotnie spacerek w góry. Oczywiście wiązać się to musiało z tym, że Tatuś będzie musiał targać Bombla, bo szanse na to, żeby sam wszedł, niemal nie istniały, a ja przecież nie dałabym rady. Na szczęście na Tatusia można bardzo liczyć w tym względzie - jest spolegliwy w prawidłowym tego słowa znaczeniu (taki, który wzbudza zaufanie i można na nim polegać) i poszliśmy.

Garmin demanded "feeding" with activity, the mountains were calling me very loudly, so I took advantage of the opportunity that my Spouse arrived for the weekend, and suggested a coquettish walk to the mountains. Of course, this had to mean that Daddy would have to carry Bombel, because the chances of him going in on his own were almost non-existent, and I wouldn't have made it. Fortunately, Daddy can be counted on in this regard - he is dependable in the correct sense of the word (one who inspires trust and can be relied on) and off we went.

Wdrapywanie pod górę sprawiało mi dużą przyjemność (czego pewnie @sk1920 nie może powiedzieć, bo jego ładunek ważył nieco więcej niż mój plecaczek, hehe). Było dość ciepło, lekko wilgotno, przewiewnie i uroczo, bo kolory lata cudnie kontrastowały z tą ponurą szarością. A wierzchołki gór tonęły w chmurkach. Hmm, no właśnie.

Climbing uphill gave me a lot of pleasure (which @sk1920 probably can't say, because his load weighed a bit more than my backpack, hehe). It was quite warm, slightly damp, airy and charming, because the colors of summer contrasted wonderfully with this gloomy grey. And the tops of the mountains were covered in clouds. Hmm, that's right.

Weszliśmy na ścieżkę leśną, ale odezwał się głos rozsądku, i biorąc pod uwagę, że:
1/ było wilgotno, a więc i ślisko;
2/ nie mieliśmy bomblowego plecaka turystycznego, więc musiał być noszony prowizorycznie na barana, a nie na profesjonalnym stelażu;
3/ szczyt góry tonął w totalnej mgle i całkiem niewykluczone, że także w deszczu
uznaliśmy, że lepiej będzie, jak jednak tym razem niestety atak szczytowy odpuścimy i pójdziemy sobie na lajtowy spacer.
Tak też zrobiliśmy. Moje serduszko smutne, Garmin jeszcze bardziej, ale wiecie? Była to całkiem niezła decyzja, bo spacer i tak był piękny, a widoki - patrzcie tylko.

We entered the forest path, but the voice of reason spoke up, and considering that:
1/ it was damp and therefore slippery;
2/ we didn't have a baby's tourist backpack, so it had to be worn temporarily on the back, not on a professional rack;
3/ the top of the mountain was drowning in total fog and quite possibly also in rain
we decided that it would be better, but unfortunately, this time we will skip the peak attack and go for a light walk.
So we did. My heart is sad, Garmin even more, but you know? It was quite a good decision, because the walk was beautiful anyway, and the views - just look.

Zielone mgliste zakręty. Uczta dla oka!

Green misty turns. A feast for the eye!

Wyszliśmy w końcu z lasu, dzięki czemu mogliśmy podziwiać okoliczne góry.

We finally left the forest, thanks to which we could admire the surrounding mountains.

Tonące we mgle, rzecz jasna.

Drowning in fog, of course.

No patrzcie tylko jak przecudownie!

Well, just look how wonderful!

Mama podziwiała, Tatuś eksplorował, a Bombel radośnie chlapał w kałuży.

Mum was admiring, Daddy exploring, and Bombel happily splashing in a puddle.

W końcu przebraliśmy spodnie i skarpetki na suche (chlapania bowiem było więcej, niż ustawa kaloszkowa przewidziała) i poszliśmy dalej. A dalej czekały na nas gąski.

Finally, we changed our trousers and socks into dry ones (there was more splashing than the wellington law allowed for) and went on. And then the geese were waiting for us.

Idziemy dalej, a tam kolejne góry z majestatycznymi mgłami, krowy, kolory, wieś.

We go further, and there are more mountains with majestic fogs, cows, colors, a village.