Rain, Groceries, and a Headache – How Not to Plan a Saturday/Deszcz, zakupy i ból głowy – czyli jak nie planować soboty/My Actifit Report Card: May 17 2025

Rain, Groceries, and a Headache – How Not to Plan a Saturday

Today was supposed to be a simple day – a quick shopping trip, maybe a short walk, then back to bed for more recovery. But as it often happens, life had other plans. After 7,604 steps, soaked to the bone and completely drained, I was trudging back from the market hall, silently cursing every puddle jump and the rainforest-like weather.

Instead of a little break from the sick-day blues, I ended up with a throbbing ear, a pounding headache, and an even stronger conviction that I have to see the doctor again on Monday. I'm not the kind of person who runs to the clinic at the first sneeze, but this time it feels serious. Maybe I need antibiotics. Maybe some ear drops. Or maybe just a proper rest – something I somehow never manage to fully give myself.

Thankfully, my coworker is coming back on Monday, so my guilt (classic teacher trait) is easing up a bit. And today? I spent most of it under the covers, with a short break to make lunch. Because, let’s be honest – sick or not, you still have to eat. Even if you can’t summon the energy to wash the dishes afterward.

This day was another reminder that you can’t outsmart your body. I tried – and lost. But maybe tomorrow will be better. For now – tea, hot water bottle, and some binge-worthy series. Keep your fingers crossed for me.

Deszcz, zakupy i ból głowy – czyli jak nie planować soboty

Dziś miał być zwykły dzień – szybkie zakupy, może krótki spacer, potem powrót do łóżka i dalsza regeneracja. Ale jak to bywa z planami, życie postanowiło inaczej. 7604 kroki później, przemoczona do suchej nitki i z siłami na wyczerpaniu, wracałam z hali targowej, przeklinając w duchu każdy kałużowy skok i nieprzewidywalność pogody niczym rodem z lasów deszczowych.

Zamiast małej odskoczni od chorobowego marazmu – skończyło się na bolącym uchu, głowie i jeszcze większym przekonaniu, że w poniedziałek muszę ponownie odwiedzić lekarza. Nie jestem typem, który biega do przychodni z byle czym, ale tym razem czuję, że to nie przelewki. Może potrzebuję antybiotyku. Może kropli. A może po prostu porządnego odpoczynku, którego jakoś nigdy nie potrafię sobie dać do końca.

Na szczęście od poniedziałku wraca koleżanka z pracy, więc wyrzuty sumienia (czyli klasyk w pakiecie nauczycielskim) trochę maleją. A dzisiaj? Większość dnia spędziłam pod kołdrą, z jedną przerwą – na zrobienie obiadu. Bo jak wiadomo, choroba chorobą, ale coś zjeść trzeba. Nawet jeśli potem człowiek nie ma już siły zmyć talerza.

Ten dzień to kolejny dowód na to, że organizmu nie da się przechytrzyć. Próbowałam – przegrałam. Ale może jutro będzie lepiej. A póki co – herbatka, termofor i seriale. Trzymajcie za mnie kciuki.

This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io

Walking