Fatass Journal... #658

Dziś była powtórka z wczoraj, z tą różnicą, że dołożyłem dodatkowe dwa kilometry. Takie było minimum na ten gorący dzień.

W dni takie jak dziś (między dwie nockami) staram się nie forsować za bardzo, a dziś dodatkowo jak wyszedłem pobiegać około 14 było już bardzo gorąco i ciężko się biegło, chociaż po między czasach tego nie widać. Zmieniłem w zeszłym tygodniu zegarek do biegania i odkrywam jego funkcje. Wczoraj zmieniłem parę ustawień i dzięki temu nie muszę zerkać na rękę i sprawdzać tempa biegu, bo co 3 minuty dostaję na słuchawki komunikat o średnim tempie biegu, bardzo to funkcjonalne. Istnieje też możliwość ustawienia takich samych komunikatów dla tętna, myślę, że ustawię to dopiero jak będę trenował na utrzymanie odpowiedniego tętna, na razie jest to swobodne bieganie.

Na kanale cały czas trwa ruch, wczoraj jak biegłem to barka dopływała do tej śluzy, a dziś trafiłem, że inna barka właśnie wypływała ze śluzy na niższy poziom kanału. Na krótkim odcinku między Mons, a windą w Thieu są dwie takie śluzy, wszystko przez ukształtowanie terenu, który na odcinku kilku kilometrów się wznosi na blisko 100 metrów.

Nieodzownym widokiem na belgijskich łąkach są konie, można je nawet częściej spotkać niż pasące się krowy. Wiele z nich trzymane jest z miłości do hippiki, ale są też takie na rzeź. Konina jest bardzo popularna, chociaż ja jeszcze nie miałem okazji świadomie spróbować, bo nie wykluczam, że gdzieś mogłem zjeść nieświadomie.